Czy NATO byłoby gotowe zmierzyć się z taką potęgą wojskową, jaką pokazano podczas ćwiczeń Wostok (“Wschód”) we wrześniu 2018 roku, gdyby Rosja miała rozmieścić podobną liczbę żołnierzy i sprzętu wzdłuż swojej zachodniej granicy? Czy NATO dysponuje siłą wojskową i mobilnością zdolną zrównoważyć taki pokaz siły? Czy członkowie Sojuszu mogliby zapewnić niezbędną infrastrukturę, aby wspierać rozmieszczenie sił na taką skalę? Czy Sojusz ma właściwą odpowiedź na taktyki hybrydowe, które byłyby prawdopodobnie zastosowane przez Rosję?
Gotowość jest jednym z priorytetów NATO od 2014 roku. Jednak spojrzenie wstecz na siedem dziesięcioleci historii Sojuszu pokazuje, iż wiele współczesnych kwestii związanych z gotowością, skutecznym odstraszaniem i zapewnianiem o poparciu (reassurance) nie jest nowych.

Według wysokich rangą przywódców wojskowych Rosji, około 300 tysięcy żołnierzy, a także tysiąc samolotów i śmigłowców, 80 okrętów oraz 36 tysięcy czołgów, pojazdów opancerzonych i innych pojazdów uczestniczyło w WOSTOK 2018 – ćwiczeniach przeprowadzonych na skalę bezprecedensową od końca zimnej wojny.
© Modern Diplomacy
Było tak
Mówi się, że przez 40 lat NATO z sukcesem robiło to, do czego zostało utworzone. Miało jeden strategiczny cel: odstraszać radziecką inwazję na Europę Zachodnią. Wszyscy członkowie Sojuszu doskonale zdawali sobie sprawę z zagrożenia ich bezpieczeństwa narodowego oraz z tego, iż konieczne było zrównoważenie go przez niezbędne siły, które przekonałyby Moskwę o wiarygodności Sojuszu.
Jednak, czy nasze wspomnienia są dokładne? Wbrew powszechnemu przekonaniu, warto też zauważyć, że od zarania NATO nie miało jednego wyłącznego celu. W istocie utworzenie NATO było częścią szerszych wysiłków zmierzających do osiągnięcia trzech celów: odstraszania radzieckiego ekspansjonizmu, zapobieżenia odrodzeniu się nacjonalistycznego militaryzmu w Europie oraz wspierania integracji politycznej Europy.
W latach po II wojnie światowej narody Europy Zachodniej stały przed politycznym i ekonomicznym dylematem. Rządy się zmieniły i nie wykazywały zainteresowania wydatkami wojskowymi – co więcej, znajdowały się pod znaczącą presją wywieraną zza Atlantyku, aby uregulować długi narosłe w wyniku zaangażowania się Stanów Zjednoczonych po stronie europejskich sojuszników. W praktyce, była to pierwsza „dywidenda pokojowa” i liczba żołnierzy państw sprzymierzonych spadła z około 4,5 miliona w maju 1945 roku do mniej niż miliona pod koniec 1946 roku.
Samo utworzenie Sojuszu było tak silnym narzędziem zapewniania o poparciu (reassurance), że jego członkowie wkrótce zaczęli głośno opowiadać się za dalszymi cięciami sił zbrojnych, argumentując, iż NATO zapewniało tak silne odstraszanie, wobec którego silna obecność wojskowa nie była potrzebna. Była to już druga „dywidenda pokojowa”! W pewnym stopniu wojna koreańska odwróciła to myślenie ze względu na obawy, iż Moskwa wykorzysta rozmieszczenie dużej liczby żołnierzy na Półwyspie Koreańskim, aby przeprowadzić atak na Europę Zachodnią. Doprowadziło to do uzgodnienia ambitnych celów NATO w zakresie sił podczas posiedzenia w Lizbonie w 1952 roku, ale szybko stało się jasne, że cele te nie mogły być osiągnięte.
Trochę paradoksalnie, w wyniku rozbudowy arsenału nuklearnego ZSRR po detonacji radzieckiej bomby jądrowej w 1949 roku, natowska polityka „zmasowanego odwetu” była także przywoływana, jako argument wskazujący na brak konieczności rozbudowy sił konwencjonalnych. Członkowie Sojuszu po prostu nie byli gotowi ponosić związanych z tym kosztów i, gdy zbliżały się trzecie urodziny Sojuszu, zaczynał on już rozumieć, iż ambicja polityczna, to jedno, ale realne rozmieszczenie żołnierzy, to coś innego.
Przez całą dekadę lat pięćdziesiątych NATO zadowoliło się polityką „ nowego spojrzenia (New Look)”, która miała zapewniać większą skuteczność wojskową bez konieczności wydatkowania większych środków na obronę. Wymagało to oczywiście pełnego zaufania dla potencjału nuklearnego USA i – z małym wyjątkiem Francji i Wielkiej Brytanii – europejscy członkowie Sojuszu byli więcej niż zadowoleni z życia w domniemanym bezpieczeństwie zapewnianym przez transatlantycki „parasol nuklearny”.
W latach sześćdziesiątych NATO w pełni przyjęło odprężenie (détente), jako polityczne narzędzie wzmacniania dialogu z państwami Układu Warszawskiego. Pomimo kubańskiego kryzysu rakietowego oraz napięć w sprawie Wietnamu, z Moskwą nawiązano ostrożny dialog. „Zmasowany odwet” wkrótce ustąpił miejsca „elastycznemu reagowaniu”, które mocniej akcentowało konieczność posiadania potężnych sił konwencjonalnych.

Główny czołg bojowy (M60A3) 3. Dywizji Pancernej przejeżdża przez Przesmyk Fulda – obszar pomiędzy granicą Hesji i Turyngii, a Frankfurtem nad Menem, który mieści dwa podłużne obniżenia terenu, przez które można przeprowadzić czołgi w ramach niespodziewanego ataku wojsk radzieckich i Układu Warszawskiego w celu zdobycia przeprawy przez Ren – 1985 rok. © US Army
Tak więc w połowie lat osiemdziesiątych 16 państw członkowskich NATO mogło pochwalić się potencjałem ponad pięciu milionów personelu wojskowego. W szczytowym momencie zimnej wojny w Europie rozmieszczone były prawie trzy miliony personelu wojskowego i 100 dywizji armijnych pozostających do dyspozycji NATO. Kolejne 30 dywizji i 1,7 miliona personelu wojskowego utrzymywano w wysokiej gotowości. Na kontynencie europejskim stacjonowało 400 tysięcy amerykańskiego personelu wojskowego.1 NATO było przygotowane, ale wyłącznie na jeden scenariusz.
Od strony koncepcyjnej
Duże organizacje międzynarodowe często opierają się zmianom. Jednak w listopadzie 1991 roku, sześć miesięcy po upadku Układu Warszawskiego, NATO wydało nową koncepcję strategiczną – po raz pierwszy, jako dokument publiczny. Nadała ona nowy ton i ważne są słowa otwierające jej podsumowanie.
„Koncepcja strategiczna potwierdza defensywny charakter Sojuszu oraz zdecydowaną wolę jego państw członkowskich, aby strzec swojego bezpieczeństwa, suwerenności i nienaruszalności terytorium. Polityka bezpieczeństwa Sojuszu opiera się na dialogu, współpracy i skutecznej obronie zbiorowej, jako wzajemnie wspierających się środkach utrzymania pokoju. W pełni wykorzystując nowe szanse, Sojusz będzie utrzymywać bezpieczeństwo przy najniższym możliwym poziomie sił, zgodnie z wymogami obrony. W ten sposób Sojusz wnosi ważny wkład w promowanie trwałego pokojowego porządku."
Był to jednoznaczny komunikat, że obecność wojskowa NATO w Europie ulegnie znaczącej redukcji (w ramach najlepiej znanej „dywidendy pokojowej”) oraz sygnał, iż członkowie Sojuszu zamierzali nawiązać bliskie stosunki z byłymi przeciwnikami.

Po upadku Układu Warszawskiego w marcu 1991 roku, ministrowie spraw zagranicznych i przedstawiciele 16 państw członkowskich Sojuszu oraz dziewięciu państw z Europy Środkowej i Wschodniej uczestniczyli w inauguracyjnym posiedzeniu Euroatlantyckiej Rady Współpracy w grudniu 1991 roku. Tego samego dnia wydarzenia w Moskwie przypieczętowały praktyczny koniec Związku Radzieckiego. © NATO
Kolejna koncepcja strategiczna NATO została opublikowana w 1999 roku, co zbiegło się z 50. rocznicą Sojuszu. Nie było zaskoczeniem, iż zobowiązywała ona członków Sojuszu do obrony zbiorowej oraz utrzymywania pokoju i stabilności w szerszym obszarze euroatlantyckim. Istotne było, iż wskazywała ona na nowe zagrożenia, które pojawiły się od zakończenia zimnej wojny, w tym terroryzm, konflikty etniczne, naruszanie praw człowieka, niestabilność polityczną, słabość ekonomiczną, a także proliferację broni nuklearnej, biologicznej i chemicznej oraz środków jej przenoszenia. Strategia wzywała do dalszego rozwijania zdolności wojskowych potrzebnych do pełnego zakresu misji Sojuszu – od obrony zbiorowej, po wspieranie pokoju i inne operacje reagowania kryzysowego. W praktyce, NATO prosiło swoich członków o to, by podejmowali oni więcej działań w szerszym obszarze geograficznym.
Aktualna koncepcja strategiczna Sojuszu, opublikowana w 2010 roku, przedstawia reprezentowaną przez państwa członkowskie wizję Sojuszu, który pozostanie zdolny do obrony swoich członków przed współczesnymi zagrożeniami. Zobowiązuje ona NATO do większej sprawności, większego potencjału i skuteczności, mocno zachęcając jego członków do inwestowania w kluczowe zdolności, aby sprostać rodzącym się zagrożeniom. Podkreśla ona konieczność, aby NATO pozostało gotowe do odgrywania aktywnej roli w operacjach zarządzania kryzysowego, gdziekolwiek będzie wezwane do działania.
Jest to ambitna globalna perspektywa, która wymaga od państw członkowskich stałego zaangażowania i inwestycji. Jednocześnie jednak została ona uzgodniona w okresie dużego kryzysu – wskazuje NATO na konieczność utrzymania efektywności kosztowej oraz przedstawia ciągłą wewnętrzną reformę, jako kluczowy aspekt przyszłego funkcjonowania Sojuszu.
NRF – Nie do końca funkcjonalne?
Podczas zimnej wojny NATO miało ten luksus, że wiedziało, gdzie będzie walczyć w razie potrzeby. Sensowne było utrzymywanie wysokich poziomów stacjonarnych sił oraz umożliwienie im szkolenia bitewnego na tym samym terenie, na którym ostatecznie miały być zmuszone do walki. W Europie rozmieszczone były trzy miliony żołnierzy, ale ponadto prawie połowa tej liczby była utrzymywana w wysokiej gotowości z dala od obszaru potencjalnych działań.
Konsekwencją zmniejszenia obecności sił amerykańskich w Europie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych było zobowiązanie do szybkiego i potężnego wzmocnienia w razie potrzeby sił pozostających na miejscu. Termin „REFORGER” oznaczający powrót sił zbrojnych do Niemiec (Return of Forces to Germany) obecnie staje się odległym wspomnieniem, ale należy mu się bardziej poczesne miejsce w historii wojskowości niż to, jakie teraz zajmuje. W 1988 roku 125 tysięcy personelu wojskowego przerzucono przez Atlantyk w ciągu 10 dni. Jednak wrażenie, jakie sprawia REFORGER nie opiera się wyłącznie na zdolności sił zbrojnych do szybkiego reagowania. Rozmieszczenie sił na taką skalę wymaga mobilizacji cywilnych środków transportu oraz infrastruktury niezbędnej do przyjęcia i rozlokowania tych sił po ich przybyciu do Europy. Nie chodzi wyłącznie o wojskową gotowość - cywilna gotowość jest równie ważna.

W 1988 roku 125 tysięcy personelu wojskowego przerzucono przez Atlantyk w ciągu dziesięciu dni w ramach „REFORGER” (Return of Forces to Germany) – powrotu sił zbrojnych do Niemiec, to jest amerykańskiego zobowiązania do szybkiego i zdecydowanego wzmocnienia w razie potrzeby sił pozostających na miejscu. © NATO
Poza tym, członkowie Sojuszu przyznali, że flanki NATO były słabym punktem. Mobilne Siły Sojuszniczego Dowództwa Sił Zbrojnych w Europie zostały utworzone w latach sześćdziesiątych, jako wielonarodowe siły natychmiastowego reagowania, które w warunkach zagrożenia mogły być wysłane prawie niezwłocznie w dowolny region podległy Sojuszniczemu Dowództwu Sił Zbrojnych w Europie. Ich misją było demonstrowanie solidarności Sojuszu oraz jego zdolności i determinacji do przeciwstawienia się wszystkim formom napaści na któregokolwiek z członków NATO. Największym atutem Mobilnych Sił był fakt, iż utworzono je z narodowych jednostek, które były na stałe oddelegowane do tego celu, wybrane do sprostania wymogom tego szczególnego zadania oraz regularnie szkolone do pełnienia tej roli. Siły te rozwiązano w 2002 roku w błędnym przekonaniu, że ich zdolności będą uwzględnione w nowej natowskiej koncepcji sił stopniowanej gotowości.
Zatem w listopadzie 2002 roku podczas szczytu w Pradze przywódcy państw Sojuszu zgodzili się „utworzyć Siły Odpowiedzi NATO (NRF) składające się z technologicznie zaawansowanych, elastycznych, możliwych do rozmieszczenia i współdziałania oraz samodzielnych sił z komponentami lądowym, morskim i lotniczym, gotowych do szybkiego przemieszczenia wszędzie tam, gdzie są potrzebne, zgodnie z postanowieniem Rady.”
Jednak nie były to łatwe narodziny. Decyzja została podjęta w czasie, gdy wielu członków Sojuszu było mocno zaangażowanych w operacje koalicji poza tradycyjnym obszarem działania NATO. Koncepcja NRF polegała (i polega) na tym, że państwa deklarują swoje siły na czas sześciu miesięcy. Wynika stąd wiele kwestii.
Pierwszym problemem jest ciągłość działania. Jednostki nie są na stałe delegowane do zadań NRF, więc zadania te nie są głównym przedmiotem ich rutynowego szkolenia w kraju.
Po drugie, na wiele z „technologicznie zaawansowanych” zdolności jest duży popyt i często nie są one dostępne. Generowanie sił o zdolnościach NRF w dużej mierze okazało się rozczarowaniem. W pewnych okresach państwa wnoszące wkład udostępniały jedynie 60% wymaganych zdolności – często kluczowe zdolności umożliwiające funkcjonowanie są najtrudniejsze do pozyskania.
Po trzecie, finansowanie NRF – zgodnie z tradycyjną polityką NATO – zostało uzgodnione na zasadzie „gdzie się pojawią koszty, tam ma być finansowanie”. Zasada ta przeszła próbę, gdy uzgodniono, że NRF mają być wysłane do wspierania działań humanitarnych po trzęsieniu ziemi w Pakistanie w drugiej połowie 2005 roku. Państwo nominowane do kierowania operacjami w danej zmianie rotacyjnej NRF odmówiło poniesienia tych kosztów, z czego wynikł przeciągający się spór polityczny. Zatem pierwsze operacyjne zastosowanie tej koncepcji nie zdało egzaminu „wysokiej gotowości”, co podkreślało konieczność reformy finansowania.
Podejmowano mężne próby utrzymania znaczenia NRF. Co ważne, podczas szczytu walijskiego w 2014 roku uzgodniono wzmocnienie ich zdolności z zamiarem dostosowania się i reagowania na rodzące się zagrożenia ze strony Rosji, a także zagrożenia emanujące z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Później podjęto decyzję o utworzeniu Połączonych Sił Zadaniowych Bardzo Wysokiej Gotowości ( VHRJTF) w strukturze NRF, a także o podniesieniu stanu liczbowego NRF do 40 tysięcy żołnierzy.

Natowskie Połączone Siły Zadaniowe Bardzo Wysokiej Gotowości (VHRJTF) – możliwe do bardzo szybkiego rozmieszczenia wielonarodowe siły zbrojne składające się z sił powietrznych, lądowych, morskich oraz specjalnych – utworzono w wyniku decyzji o podniesieniu gotowości sojuszniczej podczas szczytu Sojuszu w Walii w 2014 roku. © EU Today
Jednak udana realizacja tych decyzji wymaga, aby państwa wnoszące wkład zwiększyły swoje zaangażowanie w zapewnianie niezbędnych sił. Dotychczas taki poziom zaangażowania nie pojawił się. Podważa to wiarygodność NATO i pozwala kwestionować jego zdolność do odstraszania agresji.
Utrzymywanie standardów
Jednym z największych atutów NATO podczas zimnej wojny była interoperacyjność: “zdolność do spójnego, efektywnego i wydajnego współdziałania w realizacji taktycznych, operacyjnych i strategicznych celów państw członkowskich NATO.”
Przez wiele lat Sojusz przykładał dużą wagę do standaryzacji doktryny, która miała stać się podstawowym elementem dowodzenia i szkoleń sztabowych we wszystkich państwach członkowskich. Standaryzacji podlegały także taktyki, techniki i procedury, a żołnierze często ćwiczyli z kolegami z innych państw. Wszystko - od amunicji, poprzez paliwo, po łączność - było kompatybilne we wszystkich jednostkach wojskowych przydzielonych do NATO. Co więcej, standaryzacja była na tyle udana, że pewne normy, na przykład dotyczące węży paliwowych do tankowania samolotów, były przyjmowane przez kierownictwo wojsk radzieckich.
NATO miało także precyzyjny program oceny. Jednostki wojskowe zadeklarowane jako dostępne dla NATO były poddawane rygorystycznym kontrolom, często bez zapowiedzi, aby zagwarantować utrzymywanie wyznaczonych norm.
Jednak w latach dziewięćdziesiątych zaczęła się stopniowa erozja tych dotychczas bardzo ściśle stosowanych norm. Kierowane przez NATO operacje na Zachodnich Bałkanach opierały się na przydzieleniu odpowiedzialności za działania w konkretnym obszarze geograficznym jednemu państwu wiodącemu z bardzo małym współdziałaniem międzynarodowym w tych obszarach. Podobnie, w tym czasie niewiele w doktrynie NATO odzwierciedlało politykę Sojuszu odnośnie do operacji pokojowych oraz wspierania pokoju po zakończeniu konfliktu, więc poszczególne państwa z reguły odwoływały się do swojej polityki krajowej i własnych doświadczeń.
Ta sama tendencja panowała, gdy NATO zaczynało angażować się w Afganistanie. Członkowie NATO przyjęli koncepcję „regionalnego kierownictwa, w ramach którego „państwo wiodące” włączało do współpracy raczej zróżnicowane grupy państw, w tym partnerów operacyjnych, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z operacjami NATO. Obszar operacyjny w Afganistanie wprowadzał dodatkowe komplikacje. Konkretne wymogi operacyjne w tym obszarze sprawiły, że wiele państw nabywało specjalistyczny sprzęt w ramach przyspieszonych rozwiązań. Rozwiązania te spełniały wymogi państwowe, ale sprzęt, a potem taktyki i procedury stały się mniej znormalizowane w obrębie całego obszaru operacyjnego.

Mapa Afganistanu pokazująca „państwa wiodące” dowództw regionalnych Międzynarodowych Sił Wspierania Bezpieczeństwa (ISAF) (7 kwietnia 2009 r.) © NATO
Co więcej, kierowane przez NATO misje i operacje w coraz większym stopniu organizowane są według działań koalicji. Powoduje to zamęt, zarówno na poziomie dowództw, jak i na szczeblu polowym. W tych warunkach personel wojskowy (a nawet dowódcy polowi) nie byli pewni, czy działają zgodnie z polityką państwową, czy natowską.
Podczas szczytu w Lizbonie w 2010 roku przywódcy państw natowskich stwierdzili: „Zachowamy i wzmocnimy wspólne zdolności, standardy, struktury i finansowanie, które nas łączą.”. Można argumentować, że NATO nie wypełnia tej obietnicy.
Brak zaangażowania
Gotowość nie jest łatwo zdefiniować. Aby ocenić gotowość sił natowskich należy przyjąć wszechstronny punkt widzenia uwzględniający zarówno aspekt operacyjny i organizacyjny, jak i strategiczny. Na poziomie jednostek gotowość dotyczy sprzętu, obsady kadrowej, szkolenia i interoperacyjności. Na poziomie organizacyjnym gotowość można w prosty sposób zdefiniować jako „zdolność sił zbrojnych do walki i wypełniania wymogów przydzielonej misji.2”
Gotowość sprowadza się do jednej prostej kwestii: czy jesteśmy gotowi, aby wygrać kolejną walkę? Jednak, aby opowiedzieć na to pytanie trzeba znać cztery wyznaczniki: co, kiedy, gdzie i jak.
Podczas zimnej wojny to zadanie było stosunkowo proste. Może nie wiedzieliśmy kiedy nasze wojskowe zdolności będą potrzebne, ale mieliśmy całkiem dobre pojęcie, co one miałyby wykonać oraz gdzie i jak miałyby to uczynić. Niewiadoma dotycząca „kiedy” była łatwa do przezwyciężenia poprzez stałe utrzymywanie niezbędnych sił w Europie Zachodniej na wysokim poziomie „gotowości” oraz przygotowanie do szybkiego wzmocnienia tych miejscowych sił jednostkami będącymi w równej „gotowości”.
Jednak obecnie niepewność współczesnego świata (nie mówiąc o presji wywieranej na budżety państw) oraz brak oczywistego i bezpośredniego zagrożenia dla terytorium niektórych państw członkowskich NATO utrudnia im podjęcie niezbędnego zaangażowania. Jeżeli członkowie NATO nie mogą się zobowiązać do właściwego finansowania swoich własnych wojsk, mało prawdopodobne, że podejmą kolejne kroki, aby przygotować je i zadeklarować na potrzeby natowskiego dowodzenia i kontroli.
Właśnie dlatego obecny lokator Białego Domu i jego poprzednik głośno narzekali na brak zaangażowania ze strony innych sojuszników oraz próbowali wyznaczyć cele, które mogłyby przekonać pozostałych przywódców państw i rządów Sojuszu do zwiększenia ich poziomu zaangażowania. Niemniej jednak, powiedzmy sobie zupełnie jasno: Stany Zjednoczone nie wydadzą ani jednego centa ze swojego budżetu na obronę, jeżeli nie będzie to zbieżne z ich własnymi narodowymi priorytetami.
Jednak nie jest to nic nowego. W 1954 roku amerykański sekretarz stanu John Foster Dulles ostrzegał: „jeżeli Europejska Wspólnota Obronna nie stanie się bardziej efektywna […], rzeczywiście byłoby bardzo wątpliwe, czy kontynentalna Europa może być uczyniona bezpiecznym miejscem. Wymusiłoby to bardzo bolesną rewizję polityki Stanów Zjednoczonych.”3
Bardziej współczesne i lepiej znane jest porozumienie dotyczące wydatków na obronę osiągnięte przez przywódców Sojuszu na szczycie walijskim, to jest ustalenie, iż członkowie NATO będą „dążyć do osiągnięcia przewidzianego w wytycznych progu 2% [PKB] w ciągu dekady”. To klasyczny język komunikatów, dający członkom NATO bardzo dużo „furtek” i przedstawiający ambitny cel, którego realizacja znacznie wykracza poza terminy skupiające uwagę większości polityków.
Może ważniejsze, ale rzadko cytowane słowa pojawiają się w dalszej części komunikatu: „...z myślą o wypełnianiu celów NATO w zakresie zdolności oraz uzupełniania luk w zdolnościach Sojuszu”. Ponieważ nie wyznacza to konkretnych celów do realizacji w obrębie aktualnych lub nawet następnych kadencji rządów, jest to po prostu przerzucanie odpowiedzialności na następców.
Podnoszenie gotowości
Podczas szczytu w Walii byliśmy także świadkami ogłoszenia Planu Działania na rzecz Gotowości. Deklaracja ze szczytu głosi:
„W celu zapewnienia gotowości Sojuszu do sprawnego i stanowczego reagowania na nowe wyzwania dla bezpieczeństwa, zatwierdziliśmy dzisiaj Plan Gotowości NATO(Readiness Action Plan). Zawiera on spójny i wszechstronny pakiet niezbędnych środków reagowania na zmiany w środowisku bezpieczeństwa na granicach NATO i na innych obszarach ważnych dla NATO. Stanowi on odpowiedź na wyzwania rzucone przez Rosję oraz ich strategiczne konsekwencje. Odpowiada on na ryzyka i zagrożenia wywodzące się z naszego południowego sąsiedztwa, z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Plan umacnia obronę kolektywną NATO. Poprawia też nasze zdolności zarządzania kryzysowego. Przyczyni się on do utrzymania NATO, jako silnego, gotowego, solidnego i odpowiednio reagującego Sojuszu zdolnego do sprostania bieżącym i przyszłym wyzwaniom, gdziekolwiek się pojawią.”
To śmiałe słowa. Wymaga to wielkiego zaangażowania państw członkowskich Sojuszu.
Wydarzenia na Bałkanach, w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie pokazały, że NATO nie może już ograniczać swoich zainteresowań do tradycyjnego obszaru euroatlantyckiego. Jednak inwazja Rosji na Półwysep Krymski oraz trwające nadal działania we wschodniej Ukrainie, a także jej prowokacyjne działania wojskowe w pobliżu granic NATO pokazały, że odstraszanie i obrona pozostają równie ważne, jak zawsze. Zatem, w świecie kurczących się budżetów obronnych i zmieniających się priorytetów politycznych NATO zobowiązało się do czynienia tego, do czego zostało powołane, a także o wiele więcej.
Siłą NATO zawsze będzie jego postawa strategiczna. Jednak jego wiarygodność wymaga zdolności i woli obrony zbiorowej swojego terytorium jako ostatecznego środka. Dlatego jego państwa członkowskie muszą wykazać się niezbędnym zdecydowaniem.
Chociaż zaangażowanie nie materializuje się szybko, podjęte zostały kroki zmierzające do wzmocnienia gotowości Sojuszu do wypełniania pełnego zakresu jego zobowiązań i zwiększenie spójności jest już widoczne.

Konwój armii brytyjskiej przejeżdża przez most Øresund łączący Danię ze Szwecją podczas podróży na dystansie 2 tysięcy kilometrów z miejscowości Hoek van Holland do Norwegii na ćwiczenia NATO Trident Juncture 2018. Zademonstrowanie zdolności do szybkiego przemieszczania sił Sojuszu w obrębie Europy oraz utrzymania ich było ważnym aspektem ćwiczeń. © NATO
Mobilność wojskowa jest obecnie kluczowym celem współpracy z Unią Europejską. Szybkie przemieszczanie sił Sojuszu do Europy i w jej obrębie oraz utrzymanie ich stanowi duże wyzwanie logistyczne, angażujące wielu interesariuszy na poziomie krajowym i międzynarodowym.
Na szczycie NATO w Brukseli w 2018 roku ministrowie obrony NATO wsparli nową inicjatywę USA. Znana jest ona jako „4 x 30” i ma na celu tworzenie „kultury gotowości” do „wystawienia w krótkim terminie sił […] gotowych do walki i […] zdolnych do szybkiego przemieszczania się w całej Europie.”. Celem jest zagwarantowanie, że do roku 2020 NATO będzie miało 30 zmechanizowanych batalionów, 30 uderzeniowych eskadr lotniczych i 30 bojowych okrętów wojennych gotowych do użycia w ciągu 30 dni.
W odróżnieniu od mniej jasnych celów zwiększania wydatków na obronę i osiągania zdolności uzgodnionych podczas szczytu w Walii, ta lista celów ma terminarz realizacji mieszczący się w ramach bieżących kadencji większości rządów NATO – a zatem wprowadza pewną możliwość rozliczania z obowiązków – oraz wskazuje wymierne cele.
Jednak trzeba zrobić dużo więcej. Proces Planowania Obronnego winien być bardziej efektywny – powinien zawierać solidne gwarancje, że Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych w Europie będzie dysponował siłami i środkami umożliwiającymi wypełnianie nałożonych na niego zadań. To z kolei warunkuje natowski proces generowania sił, który musi być w stanie szybko zapewnić dostępność sił, bez awantur politycznych, tak dobrze nam znanych w ostatnich latach.
Co więcej, Sojusz musi rozszerzać stosunki z państwami członkowskimi i partnerskimi, aby wypracować międzysektorową strategię nawiązywania stosunków do poziomu niezbędnego do pomyślnego szerzenia stabilności poza jego granicami.
Na koniec możemy jeszcze raz cofnąć się do początków NATO. Te słowa zostały zapisane w 1951 roku. Wówczas były skierowane do rezerwistów, ale mogą równie dobrze odnosić się do sił zbrojnych o wysokiej gotowości teraz lub w przyszłości przydzielonych do NATO:
„Rezerwiści muszą otrzymywać odświeżające szkolenie raz w roku. W związku z tym konieczne jest, żeby każdy przechodził odświeżające szkolenia w tej jednostce, do której będzie zmobilizowany. Z tego wynika, iż formacje i jednostki rezerwy muszą naprawdę istnieć w czasie pokoju oraz, że liczba formacji rezerwy, które mają być w stworzone od podstaw podczas mobilizacji musi być ograniczona do minimum; jak w przypadku każdego programu rezerw, system sił polegający wyłącznie na jednostkach formowanych podczas mobilizacji jest w całości niezdolny do sprostania wymogom europejskiej obrony.”
Mozolny postęp w osiąganiu tych celów pomógłby zagwarantować, że NATO będzie gotowe do skutecznego reagowania na wszelkie zagrożenia, bez względu na formę, jaką mogą one przyjąć.
1 “U.S. Military Presence in Europe (1945-2016)”, U.S. EUCOM Communication and Engagement Directorate, 26 maja 2016
2 “Defining readiness: Background and issues for Congress,” Congressional Research Service, 14 czerwca 2017
3 “The ‘Agonizing Reappraisal’: Eisenhower, Dulles, and the European Defense Community”, Brian R. Duchin, 1992