Rosja rzuca wyzwanie NATO na lądzie i na morzu. Raczej przytłumiona reakcja państw członkowskich Sojuszu koncentruje się na pozyskiwaniu informacji oraz tworzeniu nowych struktur dowodzenia, co ma mu zapewnić przewagę konkurencyjną. Jednak same te posunięcia nie będą wystarczającym sposobem odstraszania.
Państwa zmieniają sposób prowadzenia działań zbrojnych. Pojawiają się nowe doktryny zaangażowania sił zbrojnych, zmieniły się taktyki, a nowe myślenie w Akademii Wojskowej im. Michaiła Frunzego doprowadziło do wypracowania alternatywnych poglądów odbiegających od panującej na Zachodzie ortodoksji na temat tego, jak siły zbrojne uzyskują przewagę konkurencyjną w warunkach konfliktu. Wbrew medialnym tytułom donoszącym o zielonych ludzikach na lądzie, konkurencja wielkich potęg jest bardziej widoczna na morzu, gdzie brak wyraźnie przestrzeganych granic, brak zarządzania, niespójne monitorowanie i wątła struktura bezpieczeństwa pozwalają na interakcje pomiędzy siłami morskimi, które na lądzie byłyby aktami agresji wywołującymi poważne skutki polityczne i wojskowe.

Siły morskie NATO wzmacniają interoperacyjność oraz zwiększają swoje zdolności i wydajność w zakresie zwalczania okrętów podwodnych i nawodnych podczas corocznie organizowanych ćwiczeń natowskich Dynamic Manta na Morzu Jońskim (marzec 2018). Na zdjęciu ESPS Victoria; zdjęcie wykonane przez FRAN CPO C. Valverde
© NATO HQ MARCOM
Jednak taki pogląd na sposób prowadzenia działań zbrojnych jest dyktowany przez przeciwników NATO, co nie tylko zmusza Sojusz do zajmowania postawy reaktywnej, ale w dużej mierze eliminuje go z tej debaty. Krótko mówiąc, wydaje się, że NATO zaniedbało postrzeganie przestrzeni morskich, jako obszaru konkurencji, wpływów i działań zbrojnych – stało się tak ze zrozumiałych przyczyn, ponieważ Sojusz przeorientował się na inne wyzwania. Wydaje się, że Sojusz utkwił w ortodoksyjnym myśleniu o zarządzaniu kryzysowym w nadziei, że technologia i stopniowe udoskonalenia w zakresie gotowości i interoperacyjności sił zbrojnych jego państw członkowskich wystarczą wobec przeciwnika, który po prostu nie wyraża woli podporządkowania się zachodnim zasadom angażowania sił zbrojnych. W tym wyraża się istota „działań zbrojnych drugiej generacji”, według określenia Billa Linda z ‘4th generational warfare handbook’.
Stany Zjednoczone i Wielka Brytania mogłyby optować za zmianą poprzez offset technologiczny, falę innowacji i większą precyzję. Jednak to wszystko jest kosztowne i przywódcy polityczni NATO słusznie chcą poznać szczegóły nowej strategii działań morskich.
Wyzwanie prezentowane na kolejnych szczytach NATO wydaje się sprowadzać do wypracowania jednej strategii działań morskich, która odpowiadałaby wszystkim członkom Sojuszu oraz ich różnym wizjom zagrożeń dla bezpieczeństwa na obszarach morskich. Jednak różne grupy państw mają zdecydowanie różne priorytety dotyczące wspomnianych obszarów.
Różne priorytety
Grupa Północna wysuwa przekonujący argument promujący nadanie priorytetowej roli konwencjonalnym siłom morskim, zdolnym do odstraszania i zwalczania działalności rosyjskich okrętów podwodnych oraz dużych okrętów wojennych – obecnie prowadzonej na skalę niespotykaną od czasów najbardziej aktywnej zimnej wojny. Słabości krytycznej infrastruktury na morzu, żywotnie istotnych szlaków wiodących do Ameryki Północnej (zarówno nad, jak i pod Oceanem Atlantyckim), a także w obrębie wewnętrznych mórz europejskich, pozwoliły rosyjskim siłom morskim zakwestionować przewagę NATO na obszarach morskich, zwłaszcza w regionach północnego Atlantyku oraz mórz: Arktycznego, Norweskiego i Bałtyckiego. Szerokie rozeznanie tych słabych punktów w kluczowych strefach interesów NATO doprowadziło do niedawnej decyzji powołania Dowództwa Atlantyckiego NATO.
Jednak inni członkowie Sojuszu nie postrzegają rosyjskiego zagrożenia, jako najważniejszego wyzwania dla bezpieczeństwa, z jakim zmagają się na obszarach morskich. Wiele państw położonych nad Morzem Śródziemnym (zwłaszcza Włochy, Grecja oraz Malta, która jest partnerem NATO) postrzega migrację, jako większy problem.
Zbudowanie spójnej strategii działań na morzu dla Sojuszu nie jest zatem proste. Uwzględnienie wszystkich tych zagrożeń naraża przyszłą strategię na sprowadzenie idei i ideałów do najmniejszego wspólnego mianownika, na który będą mogli przystać wszyscy jego członkowie. W rezultacie takiego podejścia może powstać strategia o znikomej użyteczności jako środek odstraszania, jeżeli jej siłą ofensywną – jak w przypadku Strategii Morskiej Sojuszu z 2011 roku – miałyby być działania policyjne (bezpieczeństwo obszarów morskich) lub zwalczanie terroryzmu, to jest dziedziny, które zyskałyby powszechną akceptację, a nie konkretna strategia odstraszania z pazurem.
W istocie zarówno działania Rosji, jak i rozmieszczany przez nią potencjał, zagrażają wszystkim państwom Sojuszu, a nie tylko Grupie Północnej.
Potencjał zbrojny Rosji: jakie są nowości
Ze względu na działania Rosji na morzach Bałtyckim i Norweskim, na północnym Atlantyku oraz na morzach: Egejskim, Czarnym, Śródziemnym i Czerwonym, każda nowa strategia działań morskich musi przede wszystkim odpowiadać na pytanie: jak postępować wobec Rosji na obszarach morskich, co dawałoby Sojuszowi – i nowemu Dowództwu Atlantyckiemu – przekonujący cel zdolny stymulować do działania wszystkie jego marynarki wojenne.

Rosyjska flota wysłała krążownik rakietowy Moskwa na Morze Śródziemne pod koniec sierpnia 2013 roku z powodu rosnących napięć w kontaktach z zachodnimi państwami wokół konfliktu w Syrii. © US Naval Institute News
Moskwa sfinansowała, dostarczyła i przetestowała lądowo-morski system rakietowy, nowe układy czujników, nowe platformy uzbrojenia i nowe taktyki, które wszystkie, jak się wydaje, uprzedziły cały spodziewany trzeci offset, który miał być wypracowany przez Zachód. Zdolności te są zaprojektowane do użycia w działaniach zbrojnych o wysokim stopniu intensywności. Rosja wydaje się używać ich poniżej progu wojny, czy to hybrydowej, wojny nowej generacji, czy w zaktualizowanej wersji aktywnych środków działania.
Rosja ma stosunkowo mały budżet obronny, w każdym razie w porównaniu do całego NATO. W każdym stosunku korelacji sił na papierze Sojusz z pewnością zachowuje znaczącą przewagę. Jednak rosyjskie siły zbrojne odnoszą znacząco większy sukces na polu bitwy niż NATO; można argumentować, że doprowadziło to również to do większych wpływów i dźwigni politycznych, także od Afryki Północnej do Bliskiego Wschodu.
Agresywna postawa i działania Rosji na Morzu Bałtyckim, na Bałkanach, w regionie Arktyki, w Syrii i na Ukrainie są dobrze znane. Nowe zdolności wojskowe demonstrowane i testowane w Syrii stymulują sprzedaż broni na Bliskim Wschodzie oraz w regionie Pacyfiku, a także w kontaktach z członkami NATO. Mniej zrozumiane są posunięcia Rosji na Bałkanach oraz aktywna obecność w Skandynawii – stosowana jest tam dobrze sprawdzona i przetestowana doktryna szpiegostwa, zwodzenia, forteli i sabotażu mająca podważyć ideologię Zachodu, spójność NATO i wiarygodność Sojuszu.
Na morzu Rosja jest w trakcie odbudowy marynarki wojennej. Wiek i gotowość jej okrętów flot Północnej, Pacyficznej, Czarnomorskiej, Bałtyckiej i Kaspijskiej są nie gorsze niż przekrojowo w NATO, a jednak program rozbudowy jest agresywny i ambitny. Skupia się na zdolnościach do prowadzenia]dalekomorskich działań zbrojnych o wysokim stopniu intensywności. Włączenie 100 dodatkowych okrętów wojennych (54wielkie okręty bitewne różnych klas) oraz okrętów podwodnych (24 konwencjonalne oraz o napędzie atomowym) planowane do 2020 roku będzie trudne, ale jest to spójna transformacja sił, która będzie wyzwaniem dla potęgi morskiej NATO co najmniej przez dwie kolejne dekady.
Są trzy godne uwagi aspekty rozwoju rosyjskiej floty wojennej. Po pierwsze - kontynuowany rosyjski program okrętów podwodnych, łączący systemy autonomiczne z tradycyjnymi platformami załogowymi. Drugim aspektem jest ewolucja technologii rakietowej obejmujących systemy balistyczne zdolne do ataku lądowego i uderzenia morskiego, typu cruise i krótkiego zasięgu, zdolne do przytłoczenia lub pokonania zachodnich systemów obrony.
Wreszcie, oczywiste jest, że rosyjskie siły zbrojne nie tylko inwestują w nowe zdolności i technologie. Raczej wydaje się, że widzą swoje szanse w łączeniu technologii i silnej woli politycznej, zdolności do nieprzewidzianych działań oraz do wyprzedzania Zachodu pod względem koncepcyjnym. Rosyjski oceaniczny system wielozadaniowy Status-6 jest tego dobrym przykładem - łączy autonomię, wiedzę w dziedzinie uzbrojenia, wiedzę ekspercką w dziedzinie technologii podmorskich oraz technologię stealth w potencjalnie śmiercionośną mieszankę. Jednoznacznie jest konkurencyjny wobec systemów UFP (upward falling payloads) promowanych przez DARPA (Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności). .

Rosja jest w trakcie odbudowy swoich sił morskich. Ostatnie doniesienia wskazują, że może ona przeprowadzić unowocześnienie okrętów podwodnych o wysokich parametrach należących do klasy Alfa według nomenklatury zimnowojennej (na zdjęciu poniżej), wzbogacając je o zaawansowaną technologię. © The National Interest
Wspomniana koncepcja prowadzenia działań zbrojnych – łącząca silną wolę polityczną z nieprzewidywalnością pod względem geograficznym, wiedzą w kluczowych dziedzinach oraz wolą działania poza zasadami zaangażowania sił zbrojnych obowiązującymi na Zachodzie (pod względem prawnym, etycznym i moralnym) – stanowi jednoznaczne wyzwanie dla dowódców politycznych i wojskowych NATO. Posługując się hybrydowym, charakterystycznym dla szarej strefy lub balansującym na granicy podejściem do działań w warunkach pozostających lekko poniżej kategorii konfliktu, Rosja przejęła inicjatywę na lądzie i właśnie przejmuje ją na morzu.
Obecnie Moskwa może zakłócać funkcjonowanie państw europejskich posługując się zdolnościami, które zagrażają kablom podmorskim (elektrycznym, internetowym i wodnym), rybołówstwu i handlowi oraz szlakom arktycznym, a potencjalnie dyktują też tempo i skalę ruchów migracyjnych. Jednocześnie rosyjskie siły powietrzne, nawodne i podwodne dekoncentrują i wprawiają w osłupienie dowództwa tak, że nie widzą one całego obrazu. Działania na Atlantyku, pod lodem w Arktyce, na morzach: Egejskim, Czarnym, Bałtyckim i Śródziemnym są powiązane ze sobą w myśleniu Rosji. Jest to spójny i mistrzowski plan – nawet jeśli odrobinę oportunistyczny.
Nieadekwatna reakcja Sojuszu
W odpowiedzi Sojusz większą uwagę poświęcił obszarom morskim jako strefie działań wojskowych. Ministrowie obrony państw członkowskich Sojuszu zgodzili się w listopadzie ubiegłego roku wzmocnić postawę Sojuszu na obszarach morskich, jako integralny element natowskiej postawy odstraszania i obrony. Powinno to umożliwić państwom członkowskim do czasu szczytu w Brukseli podjęcie decyzji o metodzie dowodzenia, ćwiczenia i rozmieszczania sił morskich, w tym w celu prowadzenia działań zbrojnych. Jednak same te działania nie wystarczą, ani nie odnoszą się one do panującego w Sojuszu założenia, że więcej informacji równa się sukcesowi.
Przekonanie, że więcej informacji będzie miało decydujące znaczenie wywodzi się z Planu JFC Fullera z 1919 , w którym pozbawienie przywództwa działa, jak „pocisk wystrzelony w mózg” wroga i wygrywa wojnę. Szybkość, manewrowanie i zaskoczenie były istotą doktryny NATO od lat osiemdziesiątych, a niedoinwestowanie sił zbrojnych od lat dziewięćdziesiątych wymusiło większą niż kiedykolwiek efektywność w posługiwaniu się skromnymi platformami, żeby dorównać wrogom.
Informacja wyrosła do rangi kluczowego wymogu wdrażania takiej strategii w oparciu o założenia Fullera. W rezultacie natowska struktura sił zbrojnych stawała się coraz bardziej uzależniona od informacji, z większym scentralizowanym dowodzeniem i kontrolą na każdym poziomie. Rosja uznała to za słabość NATO podczas wojny w Zatoce w 1991 roku i od 2003 roku konsekwentnie inwestuje ponad 20% swojego rocznego budżetu w narzędzia wojny elektronicznej i cybernetycznej zdolne do przerwania tej właśnie spójności połączeń, na której polegają doktryna i dowódcy NATO.
Teraz potrzebne są efektywne rozwiązania, które przyczyniają się do “nowoczesnego” lub “szytego na miarę” odstraszania, a nie kolejne wielce teoretyczne opracowania, polityki i strategie. Byłoby jednoznacznie korzystne dla Sojuszu, gdyby zastanowił się nad tym, jak chce odstraszać Moskwę od realizowania jej ambicji na morzu: dalej zajmować postawę reaktywną, czy podjąć inicjatywę? Mogłoby się to odnosić do przestrzeni geograficznej, gdzie siły rosyjskie nie napotykają na wyzwania z żadnej strony, jak na przykład pod lodem w Arktyce, albo mogłoby dotyczyć dziedziny, na której zależy Moskwie, takiej jak obrona przeciwrakietowa.
Mierzenie się z siłami morskimi Rosji w odniesieniu do poszczególnych platform uzbrojenia jest warte rozważenia. Wymagałoby to od zachodnich sił morskich przejścia od doktryn ekspedycyjnych opartych na platformach uzbrojenia umożliwiających projekcję siły militarnej do takich, które wspierałyby wielkie okręty bitewne różnych klas oraz okręty podwodne, a Sojusz, jako całość w większym stopniu inwestowałby w działania zbrojne na morzu.
Należałoby także odnieść się do taktyk. O ile procedury operacyjne sił morskich szybko rozwinęły się w zakresie ataku lądowego, od lat pięćdziesiątych brakuje znaczącego postępu w odniesieniu do taktyk zwalczania okrętów podwodnych (ASW). Zdolności zachodnich sił zbrojnych w dalekomorskich operacjach zwalczania okrętów podwodnych być może uległy poprawie, ale nie odzyskały poziomu eksperckiego, ani skali z czasów najbardziej aktywnej zimnej wojny. Jest to problem. Brytyjski sekretarz stanu stwierdził 21 lutego 2018 roku, że doszło do dziesięciokrotnego zwiększenia aktywności rosyjskich okrętów podwodnych. NATO nie posiada obecnie wystarczającego poziomu wyszkolenia, taktyk, ani środków, aby rzucać im wyzwanie na każdym etapie, nawet jeżeli jest taka wola polityczna.

Obrona przeciwrakietowa to jedna z dziedzin, w których NATO mogłoby odstraszać Moskwę od realizacji jej ambicji na morzu.
Na zdjęciu zintegrowany system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej NATO. © NATO
Co ciekawe, podobny problem został dostrzeżony przez Admirała Swifta w PACCOM (United States Pacific Command) i doprowadziło to do wznowienia ćwiczeń marynarki wojennej. Sztabowcy Swifta doszli do wniosku, że szkolenie nabrało charakteru nakazowego w odniesieniu do spełniania wymogów wydajnej gotowości i tym samym podcinało kreatywność i inicjatywę załogi i sztabowców. Wykazując otwartość na mniej szczegółowo zaplanowane gry wojenne, jak utrzymuje Swift, udało mu się dostrzec ogromną zmianę w funkcjonowaniu, skuteczności bojowej i oryginalności. Co ważniejsze, ćwiczenia te ujawniły rażące błędy taktyk, technik i procedur amerykańskiej marynarki wojennej, a wiele z nich jest wspólnych z NATO.
Nie ma ani jednej dziedziny, w której Rosja przewyższałaby NATO, ale jej podejście polegające na łączeniu technologii, sposobów walki, platform uzbrojenia, broni, czujników, w powiązaniu z agresywną wolą polityczną, aby podejmować działania, czynią z Rosjan trudnych przeciwników. Nie tyle Rosja wygrywa, co NATO przegrywa bitwę na morzu. Nowa reakcja NATO musi być tak prostolinijna, spójna i mądra, jak metody wypracowane w Akademii Frunzego (akademii wojskowej Sztabu Generalnego Rosji).
Pytanie brzmi: czy zachodni przywódcy wojskowi mają zdolność do sprostania tym ambicjom, zwłaszcza w zakresie podwodnych operacji wojskowych. Zmiana struktury dowodzenia mogłaby pomóc, (ale tylko, jeżeli będzie odpowiednio zasilana kadrowo), jednak nowa strategia działań morskich raczej tego nie osiągnie. Dziesięcio- lub dwudziestoletni plan jest godny podziwu, ale dzisiaj marynarze, żołnierze, marines i lotnicy będą walczyć tym, co mają w ręku, a nie posługiwać się godnymi pochwały słowami zapisanymi na papierze. Prawdziwe operacje i działania są potrzebne na morzu, jeżeli Sojusz ma naprawdę odstraszać Rosję, ponieważ obecnie północny Atlantyk jest słabym ogniwem w NATO. Przed Dowództwem Atlantyckim stoi wielkie zadanie.